Wszystko wskazuje na to, że 2012 będzie tak trudny, jakiego nie było od bardzo wielu lat. Także dlatego, że zostaliśmy rozpieszczeni niczym za Gierka łatwym życiem na kredyt i staniemy pod bankomatem, na którym wyświetli się "error".

 

To będzie trudny rok z wielu względów. Po pierwsze oczywiście bardzo wielu Polaków stanie przed dylematem: zapłacić za prąd, ogrzewanie, czy kupić jedzenie lub ubranie dla dziecka. Rząd i samorządy (z bydgoskim na czele!) są w takiej samej sytuacji jak kilka milionów Polakow: nie mają już na spłatę nie tylko długów, ale nawet samych odsetek od nich. Gorzej nawet, bo Polacy zadręczają się koniecznością spłaty długów i starają się za wszelką cenę wydostać z korkociągu zadłużenia. Samorządy i rząd zakładają wieczne życie z gigantycznymi długami i bez oporów zaciągają kolejne. Ich zarobki są wirtualne, ale długi prawdziwe. 

 

Będzie gorzej. To nie miejsce na analizę, ale przesłanki są znane od długiego czasu. Rośnie VAT, rosną ceny prądu i gazu, rośną ceny paliw co przełoży się na ceny wszystkich bez wyjątku produktów. To nie są prognozy: to są fakty. Wiemy o ile i od kiedy podrożeje wszystko. Nie wzrosną jednak płace, bo pracodawcy zduszeni państwem raczej zamykają firmy, zwalniają pracowników i wyprzedają majątek przed wyjazdem z tego pięknego kraju. 

 

Czy dojdzie do tak znanego z naszej powojennej historii buntu głodnych i zdesperowanych do granic furii ludzi? Moim zdaniem: nie. Ci, którzy byli skłonni chwycić za kije, butelki, kamienie - są już w Anglii, Irlandii, Hiszpanii, Australii, Kanadzie. Ale może się mylę. Może sytuacja doprowadzi do tego, że za koktaile Mołotowa chwycą stateczni, choć coraz bardziej ubogo ubrani panowie, których przed laty Wałęsa nazywał klasą średnią? 

 

Na pierwszej linii mogą stanąć ci, którzy nie mają do stracenia nic. To jest właśnie ta rzesza - szacowana na ok kilkaset tysięcy do miliona - Polaków, którzy mogą stracić w przyszłym roku domy i mieszkania. To ci, którzy przestali spłacać kredyty, którzy mają na karku komorników, ale też i ci, którzy z uwagi na kurs obcych walut i równoległy spadek wartości nieruchomości w Polsce mają dzisiaj kredyty zdecydowanie przewyższające wartością nieruchomości, które je gwarantują. W tej sytuacji, banki mogą (i zgodnie z umowami kredytowymi: powinny) zażądać dodatkowych zabezpieczeń. To uruchomi lawinę, której nie zatrzyma żadne wojsko, żadna policja i... żadna pomoc zagraniczna. Problem dotyka całej Europy i wszystkie państwa zostaną z nim same. 

 

Arogancja obecnej władzy jest dramatyczna. Zanurzona w public relations i słupkach sondaży Platforma nie ma w swoich szeregach ani jednego męża stanu. Kogoś, kto uprawiając politykę dzisiaj, ma przed oczami Polskę za kilkadziesiąt lat. 

 

Jesteśmy w sytuacji, z której nie ma bezbolesnego, łatwego wyjścia. Jedyne rozwiązanie to szybka i radykalna zmiana kursu, przy której rzeczywiście niejeden zniknie w toni. Inaczej wpadniemy na skały i wszyscy znikniemy. 

 

Tylko prawdziwe uwolnienie gospodarki, zlikwidowanie tej urzędniczej narośli na gospodarce i totalna deregulacja mogą przynieść w szybkim czasie wzrost gospodarczy, który zamortyzuje krach. Nie ma innej drogi. 

 

Na Nowy Rok życzę wszystkim, żebyśmy mieli cierpliwość, jasność umysłu, determinację i odwagę. Bez tego nie poradzimy sobie w czasach, jakie nadchodzą.